poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Wygrywa żółty, inne kolory muszą poczekać.

Nasz las stroi się wiosną niczym bardzo wybredna kobieta.
Tym razem ozłocił się złotlinem, więc poczułam się w obowiązku, miłym zresztą, wykonać fotografie.
Niedaleko domu rozciąga się pole rzepakowe. Przystaję więc w drodze do...i zanurzam się w jego zapach, w jego radość, w jego świeżość.
Robię to każdej wiosny, a widok pól rzepakowych nigdy mi się nie nudzi.
Zanurzam dłonie w przydomowym trawniku obsypanym mnóstwem stokrotek dumnie wznoszących swe główki ku słońcu.
A przechodząc obok domu, nie sposób pominąć skąpanej w słońcu, trzmieliny.
Wieczorową porą pola popadają w nutkę romantyzmu, czego i Wam, w umiarze oczywiście, polecam.
W tę tonację wpisuje się przepiękne ponczo autorstwa Ewuni prezentującej swoje prace na http://artesania-rekodzielo.blogspot.com/ 
Mam w swojej szafie kilka sukienek jednobarwnych, o prostym kroju, takich, z którymi można wiele rzeczy skomponować.
Poprosiłam więc Ewunię, Twórczynię wielu moich filcowanych elementów garderoby o wykonanie poncza białego z motywem letniej łąki.
Ewunia, jak zawsze wywiązała się z tego zadania szybko, sumiennie i powołała do życia śliczną łąkę, którą zamieściła z przodu i z tyłu poncza. Jest ono z delikatnej, białej dzianiny lnianej i wygląda zwiewnie i pięknie. Jestem nim ogromnie zachwycona.
 Zobaczcie ile możliwości kompozycji i zestawień daje takie piękne ponczo.
Do tego wpaniałego poncza Ewunia dorzuciła śliczną różę- broszkę, którą można wykorzystać na wiele sposobów. Bardzo Ci Ewuniu dziękuję i zapewniam, że sprawiłaś mi ogromną radość.
Długi weekend rozpoczęłam, niestety, kawałkiem ciasta rabarbarowego, który w połączeniu rabarbaru z kruchym ciastem, dżemem truskawkowym i delikatną bezą, nie daje szans żadnemu łasuchowi.
Życzę dobrych dni, ale zapewne w najbliższych dniach się odezwę, jako że wolne dni spędzam w domu.


piątek, 27 kwietnia 2018

Nasza okolica tonie w bzach.

Gdzie okiem sięgnąć- kwitną bzy. Nie żadne lilaki, po prostu, polskie bzy.
Chyba nie ma bardziej rodzimego krzewu, może tylko kalina zbliża się do czołówki w tej konkurencji.
Być może, że cała Polska tonie w bzach, ale okolica, w której mieszkam, tonie na pewno.
Bzy rosły tu od zawsze, najpierw te zwyczajne, wiejskie, z drobnymi kwiatuszkami, fioletowe i białe.
W białych szukało się pięciolistnych kwiatuszków szczęścia. Wszystkie pachniały ogromnie, wszystkie nadawały uroku wiejskiej biedzie. Na naszym podwórku rósł taki krzak bzu- stary i piękny.
Niestety, musiał ustąpić miejsca pod budowę domu na początku lat siedemdziesiątych. Wtedy Tato posadził inny krzak bzu, a potem my z Mężem posadziliśmy ich jeszcze więcej.
Mamy kilka odmian, ale chyba najbliższy sercu jest ten " zwyczajny", fioletowy. A może on wcale nie jest zwyczajny, może drzemie w nim jakaś moc, która nie pozwala o nim zapomnieć o żadnej porze roku...
Zapraszam do oglądania zdjęć naprędce zrobionych. Z powodu suszy wszystko dzieje się w tym roku zbyt szybko. 
Za parę dni po bzach zostanie tylko wspomnienie, fotografie i tęsknota.
Gdziekolwiek idę, jadę, stoją samotne i w grupach, kąpią się w słońcu  i porannej rosie i chyba czują moje do nich przywiązanie...
 Każda chwila życia jest tak cenna, że warto się nią nacieszyć choć przez moment...

poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Czas kwitnienia jabłoni nazywam...

Moje szczęście składa się z drobiazgów dnia codziennego, a do nich zaliczam kwitnienie jabłoni w przydomowym " sado- lesie".
Las posiał się sam, dawno temu. Potem zagrodziliśmy kawałek pola, a przed lasem posadziliśmy z Mężem trochę drzew owocowych. Wzdłuż ogrodzenia posadziliśmy jodły, wzdłuż drugiej strony ogrodzenia dęby czerwonolistne, srebrne świerki  i bzy białe oraz fioletowe. W lesie pojawiły się leszczyny, a nawet zasadziliśmy buki, klony i kasztanowce. Rosną tam akacje i jarzębiny, dzika grusza i dęby, ale najwięcej miejsca zajmują wspomniane brzozy i sosny- samosiejki. Znalazło się  miejsce dla róży pomarszczonej i dla bukietowej, dla kaliny i derenia, dla orzecha włoskiego i katalpy, dla wierzby japońskiej i dla mahoniowca.
Istnieje jeszcze skalniak z funkją na szczycie, na kamieniach którego niegdyś powstawały wiersze.
Przez te 36 wspólnych lat, ogród zmieniał oblicza, zaprosiliśmy do niego psy, kolejno były to : Czita, Hary, teraz jest Ruduś i Browciu.
Pieski mając ogród do dyspozycji, rujnują go nieustannie i od pewnego czasu pozwoliliśmy ogrodowi rosnąć własnym życiem.
Taki naturalny daje nam o każdej porze roku mnóstwo piękna i radości.
Zapraszam do wędrówki w porze kwitnienia jabłoni, wtedy jest najpiękniejszy...O poranku błyszczy radością i świeżością...


Razem z płatkami jabłoni
rozkwitają moje zachwyty
zakorzenione w przeszłości.
Dotykam kory starych drzew
liczę wszystkie wiosny życia
gdy w zwolnionym tempie
przesuwają się białe i różowe
okruchy radości ścielące dywan
na pierwszokomunijnych fotografiach
nie ma już ludzi bliskich sercu
co odeszli wraz z płatkami jabłoni
i synowie wyrośli zbyt szybko
nie ma babci i jabłonki spod jej okna
nie wiem czy do starej cerkwi
napotkanej jeden raz w życiu
prowadzą te same stare jabłonie.
Pewnie wielu rzeczy już nie ma
więc biorę ostrożnie tegoroczne kwiaty
zanurzam w nich swoją twarz
może po latach
ktoś weźmie do ręki
fotografię z jabłonią w tle…


A wieczorem las rozbrzmiewa nutą romantyzmu...
Niezliczoną ilością kwiecia obsypała się grusza, w cieniu której przed ponad stu laty bł. Karolina z Wał Rudy uczyła wiejskie dzieci.
Życzę Wam, byście nie przegapili żadnego dnia z kwitnących jabłoni...
Każda następna wiosna będzie już inna.

piątek, 20 kwietnia 2018

Kwietniowy pokłon Gaździnie Podhala.

Ośnieżone szczyty Tatr oglądane spod Nowego Targu, błyszczące w kwietniowym słońcu, muszą oczarować każdego.
Niestety, więcej się z mojej komórki wydusić nie dało, ale zapewniam Was, że widok był fascynujący. Stałam w słońcu jak urzeczona.
Wokół mnie ścieliły się kobierce wiosennych kwiatów, a niewzruszone szczyty iskrzyły się złotem wymieszanym z bielą.  
Łącząc pobyt w Sanktuarium Ludźmierskim z kwietniowym postem, w którym czas na kolejną " Rozmowę z Madonnami"   posyłam Wam rozmową z Panią Podhala. 


Ludźmierska- Królowo Podhala

Musiałam wrócić do Ciebie
Królowo Podhala
wpatrzona w ośnieżone szczyty Tatr
musiałam Cię znów zobaczyć
by zamknąć ramy minionego czasu
spojrzeć na berło
którym powołałaś do służby Papieża
musiałam się zachwycić
krainą której królujesz
przejść po różańcowych ścieżkach
wysłanego modlitwami ogrodu
i zostawić tam paciorki radości
i ziarenka smutku.



Królowa Podhala przyciąga liczne rzesze wiernych. Cudowna figura, wg ustaleń historyków powstała ok. 1400 roku.
Jedna z legend głosi, że jej fundatorem był kupiec wracający z Węgier, który utknął w bagnach, a za uratowane przez M. Bożą życie, ufundował figurę do kościółka, którego światła zobaczył podczas wspomnianego niebezpieczeństwa.
W 1963 roku Prymas Polski Stefan Wyszyński w asyście ówczesnego biskupa krakowskiego, Karola Wojtyły, koronował łaskami słynącą figurę. Podczas udzielania błogosławieństwa wiernym, z rąk Maryi wysunęło się berło, które uchwycił bp Wojtyła.
Ten fakt uznano później za proroctwo przyszłego powołania Polaka na Stolicę Piotrową.
Zdarzenie upamiętnia pamiątkowa tablica.
Ojciec Święty Jan Paweł II odwiedził Sanktuarium dwukrotnie, w 1979 i w 1997 roku.
W ołtarzu polowym znajduje się kaplica, gdzie umieszczono relikwie Świętego Polaka.
W centrum Ogrodu Różańcowego znajduje się pomnik Jana Pawła II w postaci klęczącej jako symbol umiłowania modlitwy przez Papieża.
Teren wokół Sanktuarium, pięknie zagospodarowany, sprzyja modlitewnej zadumie i daje możliwość odpoczynku.
Na terenie ogrodu znajdują się stacje Drogi Krzyżowej, obok jest Dom Pielgrzyma, gdzie zapewne można spożyć posiłek.
Zwróciłam też uwagę na pozostawiane tu krzyże przez odwiedzające Sanktuarium grupy.
Miejsce jest piękne i godne zwiedzenia.
A z ogrodu znów rozciąga się widok na majestatyczne Tatry.
Przepiękne stacje różańcowe wykonane są z białego marmuru.
Oto Zwiastowanie.
Z życzeniami dobrego weekendu pozostaję...