czwartek, 26 maja 2016

Moje dzieciństwo było szczęśliwe-wspomnienia w Dzień Bożego Ciała.

Kiedyś, kiedyś, przed laty miałam taki piękny krakowski strój. Bogato haftowany gorset, przyozdobiony kolorowymi wstążkami współgrał z kwiecistą spódniczką z prawdziwego tybetu. Dodatkową ozdobę stanowiły korale i misternie zdobiony fartuszek oraz wianek z polnych kwiatów. Gorsety nawet miałam dwa. Cieszyły mnie te stroje, a kiedy wyrosłam z wieku " sypania kwiatków", moja Mama podarowała strój jakiejś młodszej dziewczynce i niestety nie mam dziś tej cennej pamiątki.
Moja Mama zadbała o to bym mogła, zgodnie z tradycją, czynnie uczestniczyć w oktawie Bożego Ciała, a były to chwile niezapomniane.
Do tego, odległego o 5 kilometrów kościoła parafialnego, Mama zawoziła mnie na bagażniku swojej wysłużonej" damki".
Bywało, że i deszcz i burza dopadły nas w drodze, ale udział w procesji był oczywistym wynagrodzeniem trudów.
W tym roku  Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej splata się z Dniem Matki, który to dzień po raz pierwszy obchodzono w Polsce w 1914 r. w Krakowie. 
Nie pamiętam podobnej sytuacji nawet w odległych czasach, ale wiem, że jest to dzień, w którym  matki będą mogły dziękować za dar macierzyństwa poprzez uczestnictwo ich dzieci w procesjach Bożego Ciała.
Papież Urban IV, 11 sierpnia 1264 r., bullą „Transiturus” polecił obchodzić święto Bożego Ciała w całym Kościele. Do podjęcia tej decyzji przyczyniła się wieść o cudzie, jaki zdarzył się w roku 1262 w miejscowości Bolsena, położonej 100 km na północ od Rzymu, w sanktuarium św. Krystyny, kiedy przez nieostrożność kapłana kilkanaście konsekrowanych kropli wylało się na korporał i zamieniło w krew, która pozostawiła na nim ślady.
W 1264 r. przeniesiono skrwawiony korporał w uroczystej procesji z sanktuarium w Bolsenie do kaplicy w katedrze w odległym o 20 km mieście Orvieto (w tym okresie rezydował tam przez kilka lat papież).
Korporał można dziś oglądać w relikwiarzu w kaplicy katedry w Orvieto.
W uroczystość Bożego Ciała ulicami tego miasteczka przechodzi procesja, w której bierze udział kilkuset mieszkańców w strojach z XIII wieku, co stanowi również niezwykłą atrakcję turystyczną.
W Polsce pierwsza z procesji Bożego Ciała przeszła ulicami Krakowa w roku 1320 i prawdopodobnie w tym samym roku lub niedługo potem podobne procesje urządzono w Gnieźnie, Poznaniu, Wrocławiu, Płocku.
Wspominam różne procesje z różnych lat i ludzi, którzy szli obok mnie polecając Bogu swoje sprawy.
Dziś nie ma Mamy, a pozostały kwitnące irysy, które posadziła przed laty, nie ma Taty, a obok starego domu rośnie bez, który kochał, nie ma Babci Józi, której wianki plecione z dzikiej pietruszki nie miały równych sobie, nie ma szkolnego kolegi- Leszka z pogmatwanym życiorysem przemierzającego na wózku inwalidzkim długą procesyjną drogę w spiekocie dnia, w której utrudzony szukał oczyszczenia...
Pozostały kwiaty, których płatki przed laty lądowały w moim wiklinowym koszyczku, tworzące potem barwny kobierzec przed Panem, który" zagrody nasze widzieć przychodzi i jak się dzieciom Jego powodzi".
Kwiatów w ogródkach było mniej niż dziś, ale była róża pachnąca i piwonia, i akacja, i wsi polskiej wierny " guldyn" czyli kalina.
A wraz z nimi wierna wiara i wynikająca z niej prawdziwa radość.
Skoro pozostały i róża, i guldyn, i akacja, to i wiara najprawdziwsza ostać się musiała...
Taka sama jak kiedyś, choć bardziej dojrzała...
DAR MATKI
Nie szukam
dociekliwie ziaren mojej wiary
nie zakładam szkiełka na oko
nie wertuję opasłych ksiąg
nie wołam natrętnie – dlaczego
słońce złoci pszenicę za lasem
dziecko krzykiem zwiastuje rozbite kolano
jaskółki układają pięciolinię marzeń
zamykam oczy
jest
zawsze była
moja wiara prostej wieśniaczki
zapisana w darze matki
jak serce
które jest zawsze.

Jeśli o darach mowa, to na ten piękny dzień przybyła do mnie przesyłka,która niezwykle uradowała moje serce.
Małgosia z bloga https://papierowy-jarmark.blogspot.com  zupełnie bezinteresownie, z dobrego serca, przysłała mi niezwykłej urody album, jakby wyczuła, że uwielbiam ręcznie tworzone albumy i notatniki. Warto zawitać do Małgosi, bo tworzy rzeczy piękne, niepowtarzalne, w dobrym guście i jest przemiłą Osobą.
Zapewne wnikliwie spojrzała na mojego bloga, skoro wie, że wysoko cenię sobie tradycję, kocham wieś, jej ludowość, kwiaty i pejzaże.
W tym urodziwym albumie znalazły miejsce tematy malarskie, jest też miejsce na zapisanie ważnych myśli i marzeń...
Mam już pomysł na jego godne wykorzystanie, ale pomysł niech pozostanie do pewnego czasu tajemnicą. Podzielę się nim tylko z Małgosią, bo swoją wspaniałą pracą i szczodrością zasłużyła na największe zaufanie.
Dziękuję Ci Małgosiu za Twój piękny gest.
Pamiętaj, że sprawiłaś mi ogrom radości, właśnie wtedy, kiedy bardzo jej potrzebowałam.
Radość jest jak kwiaty tej trzykrotki wirginijskiej, które rozwijają się zawsze w porę.
I takiej radości Wam życzę.

wtorek, 24 maja 2016

W miłosnym uścisku młodej kochanki...



ŚWIATŁO
Jeśli potrafisz przenikać przez konary drzew
jeśli się wkradasz przez zamknięte drzwi
jeśli się sączysz przez mleczne korytarze mgieł
jeśli możesz otwierać zmęczone oczy
jeśli…
zamykam cię w dłoniach zmęczonych codziennością.

Jestem zmęczona nadmiarem obowiązków. Staram się odwiedzać Wasze blogi ale czas umyka nieubłaganie.
Maj zmierza ku końcowi, więc muszę pokazać miłość starego jesionu i młodej glicynii trwających od dwóch tygodni w nieustannych objęciach.
Wiersz "Światło" to aluzja do warunków fotograficznych, z którymi przychodzi mi się mierzyć gdy piękny obiekt znajduje się zbyt wysoko. I do mojego zabiegania:-)
A czy wiecie jak pachną grona wisterii ( glicynii)? Nie? to Wam zaręczam- przepięknie.
Moja odmiana jest w delikatnych kolorach, taki najsubtelniejszy odcień fioletu z domieszką żółtego i białego. Warta zaprezentowania, co w pośpiechu czynię, prosząc o wyrozumiałość Autorów zaprzyjaźnionych blogów, że brak czasu jedynie sprawia iż moich komentarzy jest ostatnio mniej.
W pięknej przyjaźni pozostaje też stary świerk i młode konwalie, które rozkładają w jego cieniu biało- zielony kobierzec.
I z tymi majowymi zdjęciami posyłam Wam serdeczne pozdrowienia.

środa, 18 maja 2016

Nie nadążę za nią, nie ma mowy...

Pójdę hen przed siebie
zanurzę się w złocie rzepaku
pijana ze szczęścia i słodkiego zapachu pól
pobiegnę za głosem skowronka
pokłonię się obłokom
i wśród łez wzruszenia
dziękować będę za kolejną wiosnę
daną mi tu i teraz...
Rzepakowe pola zachwycają mnie niezmiennie. Gdy je mijam w czasie podróży, natychmiast szukam miejsca by zaparkować samochód. Kolejny raz telefon ratuje moje pragnienie zatrzymania cudownych obrazów w czasie.
A za wiosną rzeczywiście nie mogę nadążyć. Ciągle coś zakwita i kolejne barwy cieszą moje serce.
Pewnie tylko codzienne dodawanie wiosennych postów uspokoiłoby ten żal, że wiosna tak się spieszy...
Żółty kolor to jedna z barw papieskich naszego Ojca Świętego Jana Pawła II.
Dziś przypada 96. rocznica Jego urodzin. Dziś też kolejny dzień, który spędzimy z gimnazjalnymi trzecioklasistami u Karoliny Kózkówny, którą św. Jan Paweł II beatyfikował 29 lat temu na tarnowskich błoniach.
Ojcu Świętemu i Karolinie te kwiaty pełne słonecznej radości dedykuję...
Oni Oboje najpiękniej umieli docenić dary Stwórcy.
Niech każdy dzień będzie dla Was okazją do wdzięczności za niezmierzone piękno.

niedziela, 15 maja 2016

Czerwienią maki zakwitły, choć dziś Zielone Świątki.

Dziś święto Zesłania Ducha Świętego. W tradycji nazwane jest Zielonymi Świątkami.
I choć w nazwie występuje kolor zielony ( bo zielono jest na polach), to ten dzień kojarzy mi się z kolorem czerwonym.
Kolor czerwony jest znakiem walki i krwi, męczeństwa, jak również ognistych języków, w postaci których Duch Świętych zstąpił na apostołów w Wieczerniku.
Na ten dzień zakwitła cała grządka maków, które kiedyś zasiała moja Mama, a które każdego roku zakwitają obficie, sprawiając, że przez kilka dni owe poletko zdaje się płonąć.
W tym roku zakwitły mocno, tylko deszcz wczorajszy spowodował, że dziś muszą znów się odbudowywać.
Jeśli ktoś zapragnie mieć takie maki w swoim ogródku, mogę zebrać ziarno. Są niewymagające, rosną na piasku- jak to maki.
Zgodnie z tradycją przybrałam mostki przydomowe gałązkami liliowca ( tataraku) bo w pobliskim sanktuarium w Odporyszowie dziś odbywa się odpust.
Idąc wczesnym rankiem do kościoła, pomyślałam, że Odporyszów w pewnym sensie przypomina Jasną Górę.
Aleja znacznie krótsza i wieże niższe, i kościół mniejszy, ale w naszej lokalnej świadomości to miejsce wyjątkowe i przez lud Powiśla ukochane.
I właśnie tam dziś podążają zmotoryzowani pielgrzymi, a ja z sentymentem wspominam czasy, gdy tłumy ciągnęły przez nasze podwórko, a cała droga dojazdowa do Odporyszowa zastawiona była konnymi furmankami.
Szukałam dziś różańców z ciasteczek zdobionych bibułami, ale też ich nie ma od lat...
Rozmarzyłam się...dobrej niedzieli Wam życzę.